Marsz Niepodległości został zainicjowany przez nacjonalistyczne organizacje polityczne: Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny. Od 2011 organizatorem marszu jest Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, do którego należą m.in. działacze tych organizacji.
Do 2009 Marsz Niepodległości skupiał jedynie środowiska nacjonalistyczne[8]. Brało w nim udział kilkaset osób.
2010
Ze względu na ostrą krytykę środowisk lewicowych i „Gazety Wyborczej” Marsz stał się tematem dyskusji publicznej. W demonstracji wzięły udział osoby z różnego rodzaju organizacji prawicowych oraz środowisk kibicowskich. Podczas marszu zatrzymano grupę osób oskarżoną o napaść na policjantów. Był w niej między innymi blokujący marsz Robert Biedroń[9] i wielu członków Marszu Niepodległości.
2011
Według organizatorów w 2011 w Marszu wzięło udział około 20 tysięcy osób[10][11]. Już po zebraniu się uczestników Marszu Niepodległości i Kolorowej Niepodległej doszło do pierwszych starć między uczestnikami imprez. Ponad dwie godziny przed rozpoczęciem Marszu grupa około 100 osób z organizacji lewicowych, próbujących blokować Marsz, zaatakowała policjantów na rogu ul. Nowy Świat i ul. Świętokrzyskiej. Znajdujący się wśród nich, uzbrojeni niemieccy anarchiści z Antify zaatakowali uprzednio członków grup rekonstrukcyjnych, ubranych w historyczne mundury[12][13][14].
Na placu Konstytucji, gdzie zbierali się uczestnicy Marszu, część zgromadzonych osób napierała na kordon policji. Policja użyła gazu i armatek wodnych, na co demonstranci odpowiedzieli kamieniami i petardami. Na placu Na Rozdrożu podpalono samochód transmisyjny stacji telewizyjnej TVN24 i próbowano go przewrócić. W różnych miejscach miasta podczas zajść miały też miejsce ataki na dziennikarzy przez zamaskowanych sprawców[15][16][17]. Policja zatrzymała około 210 osób, w tym 92 niemieckich anarchistów[18][19].
Policja zaatakowała demonstrantów. Za pobicia demonstranta Daniela K. nieumundurowany policjant na służbie Karol C. został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 1,5 roku pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 3 lata, oraz zakaz wykonywania zawodu policjanta przez 8 lat.[20][21]
2012
Hasłem tego marszu było „Odzyskajmy Polskę”. Służby policyjne i niektóre media określiły frekwencję na maksymalnie 25 tysięcy osób[22]. Inne media donosiły o „znacznym przekroczeniu zakładanych przez organizatorów 50 tysięcy osób”[23]. W odróżnieniu od manifestacji w poprzednich latach, organizacje lewicowe skupione w „Porozumieniu 11 Listopada” postanowiły nie blokować prawicowej manifestacji, lecz zorganizowały własny marsz, który odbył się przed rozpoczęciem Marszu Niepodległości[24].
Marsz rozpoczął w okolicy ronda Romana Dmowskiego. Do pierwszych starć doszło już po przejściu kilkuset metrów. Na ulicy Marszałkowskiej grupa stojących na przodzie marszu, zamaskowanych chuliganów odłączyła się od reszty uczestników i obrzucała racami, petardami oraz koszami kordon policji chroniący demonstrację[25]. Funkcjonariusze zabezpieczający marsz odpowiedzieli użyciem gazu pieprzowego i broni gładkolufowej. Po starciach które wywiązało się między policją a uczestnikami marszu na komisariaty doprowadzono 176 osób, spośród których zarzuty postawiono 7 osobom (czynna napaść na funkcjonariuszy)[26]. Po zamieszkach marsz czasowo zatrzymano i podzielono na dwie grupy[27].
Ze strony organizatorów marszu pojawił się zarzuty o przekroczenie przez policję uprawnień, niedopełnienie obowiązków i rozproszenie zgromadzenia. Po zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa przez służbę prawną Marszu Niepodległości styczniu 2013 Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła postępowanie w sprawie działań policji podczas Marszu Niepodległości[28]. Postępowanie zostało umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego[29].
2013
Hasłem marszu było „Idzie nowe pokolenie!”[30]. Według oświadczenia organizatorów Marszu Niepodległości 2013 wzięło udział około kilkudziesięciu tysięcy osób[30].
Podczas Marszu doszło do incydentów poza ustaloną trasą jego przebiegu. Było to spalenie instalacji artystycznej „Tęcza” na placu Zbawiciela, atak uczestników marszu na teren squatu Przychodnia[31] oraz wywołanie zamieszek pod ambasadą Rosji[32]. Spotkało się to z reakcją władz Rosji.[33]
Analizując zapisy miejskiego systemu monitoringu, Ratusz poinformował, iż odpowiedzialni za zniszczenia odłączali się od marszu, a następnie wracali między jego uczestników przy braku reakcji ze strony organizatorów. W trakcie zamieszek rannych zostało 19 osób w tym dwunastu policjantów[34][35].
Przebieg Marszu Niepodległości 2014 został zaplanowany przez organizatorów z uwzględnieniem podczas przemarszu oddania hołdu Romanowi Dmowskiemu w 150. rocznicę urodzin pod warszawskim obeliskiem upamiętniającym go[39]. Marszowi w 2014 nadano hasło „Armia Patriotów”[40]. Podczas pochodu z Marszu wyłoniła się kilkusetosobowa grupa agresywnych osób. Chuligani zaatakowali Straż Marszu na czele pochodu, a później, na rondzie Waszyngtona starli się z policją. Na komendę doprowadzono ponad 275 osób. W zamieszkach zostało rannych 51 policjantów oraz 24 osoby cywilne[41].
2015
Marsz odbył się pod hasłem „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”[42]. Zbiórka uczestników miała miejsce na Rondzie im. Romana Dmowskiego, ale w odróżnieniu od poprzednich edycji wydarzenia, została wyznaczona na 14:00, czyli o godzinę wcześniej. Trasa pochodu była niemal powtórzeniem trasy z 2014 roku, jedyną modyfikacją było pominięcie Ronda Jerzego Waszyngtona – uczestników po zejściu z mostu Poniatowskiego skierowano w prawo objazdem, a następnie ulicą Wybrzeże Szczecińskie pod Stadion Narodowy. W czasie marszu doszło do mniejszych incydentów, a frekwencję oceniono na co najmniej 70 tysięcy do ponad 100 tysięcy osób[43].
2016
Marszowi w 2016 roku nadano hasło „Polska bastionem Europy”[44]. Przed 11 listopada organizatorzy zakładali, że ulicami Warszawy przejdzie około 50 tysięcy osób[44]. Według szacunków policji w marszu wzięło udział 75 tysięcy osób (organizatorzy podali 100 tysięcy osób)[44]. Uczestnicy marszu wyruszyli z Ronda im. Romana Dmowskiego i przeszli przez Aleje Jerozolimskiej i Most Poniatowskiego. Pochód zakończył się na błoniach PGE Narodowego[45]. Podczas marszu odczytano list prezydenta Polski Andrzeja Dudy[44]. Według rzecznika komendanta głównego policji młodszego inspektora Mariusza Ciarki doszło do mniejszych incydentów – policja zwracała jednak uwagę ochronie manifestacji na odpalane petardy, które mogły zaszkodzić zdrowiu i życiu uczestników[44].
2017
Przed edycją z 2017 decyzją wojewody mazowieckiego Marsz Niepodległości został zarejestrowany jako zgromadzenie o charakterze cyklicznym na okres kolejnych czterech lat, w ramach którego określono stałą trasę od Ronda Romana Dmowskiego do terenu na błoniach Stadionu Narodowego.[46]. W związku z tym kontrmanifestacje w pobliżu trasy przebiegu marszu były nielegalne[46].
Marsz odbył się pod hasłem „My chcemy Boga”[47]. Przed wyruszeniem marszu odbyła się msza święta (według początkowych zapowiedzi miała to być tzw. msza trydencka, później jednak zmieniono formę na mszę w języku polskim)[48]. Trasa była taka sama jak w 2016 roku. Według komendanta głównego policji nadinsp. Jarosława Szymczyka w warszawskim Marszu Niepodległości wzięło udział około 60 tysięcy uczestników[49]. Marsz w Warszawie zabezpieczało 6,1 tysiąca policjantów[49]. Na zaproszenie organizatorów marszu, jednym z jego uczestników był włoski nacjonalistyczny[50] polityk, określający się jako faszysta Roberto Fiore[51][52].
Podczas Marszu zatrzymano 45 kontrmanifestujących, którzy rzekomo mieli propagować faszyzm. Żadnej z osób nie przedstawiono zarzutów[53][54][55].
W dniu 7 listopada 2018 prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała, że zakazała organizacji Marszu Niepodległości 11 listopada 2018, motywując to rzekomą niemożnością zapewnienia bezpieczeństwa oraz przypuszczalnymi treściami agresywnego nacjonalizmu[56]. Po odwołaniu od tej decyzji złożonym przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości w dniu 8 listopada 2018 Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o uchyleniu decyzji prezydent Warszawy[57]. Po złożeniu zażalenia przez urząd m. st. Warszawy 10 listopada 2018 Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił je, podtrzymał rozstrzygnięcie SO, a tym samym uprawomocniło się uchylenie zakazu organizacji marszu[58].
Wskutek wydania ww. zakazu organizacji Marszu Niepodległości Stowarzyszenie Marszu Niepodległości uzgodniło, że odbędzie się wspólny marsz wspólnotowy, współorganizowany z rządem Mateusza Morawieckiego[59][60][61]. Na początku całej manifestacji o godz. 15 na rondzie Romana Dmowskiego w Warszawie z przemówieniem wystąpił prezydent RP Andrzej Duda, który objął honorowym patronatem marsz pod nazwą „Dla Ciebie Polsko”, w którym następnie przeszedł wraz z m.in. przedstawicielami rządu RP[62]. W dalszej kolejności przeszedł pierwotnie planowany Marsz Niepodległości, organizowany w edycji 2018 pod hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna”[63][64][63][64].
Frekwencyjnie był to rekordowy marsz; według szacunków policji udział w nim wzięło 250 tysięcy ludzi[65][66]. Przebieg marszu był określany jako spokojny, bez większych incydentów[67][68][69]. Masowo palono jednak race, spalono również flagę Unii Europejskiej[70]. Niektórzy komentatorzy zwracali także uwagę na neofaszystowski charakter włoskiej Nowej Siły, której członkowie wzięli udział w marszu[70][71].
Zaplanowane przez stowarzyszenie wydarzenie odbyło się pod hasłem „Nasza cywilizacja, nasze zasady”[73][74].
Pomimo zakazu organizowania zgromadzeń powyżej 5 osób, wprowadzonym w związku z pandemią COVID-19, stowarzyszenie próbowało zgłosić zgromadzenie do rejestru. Na podstawie negatywnych opinii ekspertów, 6 listopada prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zakazał organizacji Marszu Niepodległości[75]. Sąd podtrzymał jego decyzję, a pomimo zażalenia organizatorów wyrok nie został zmieniony[76].
9 listopada organizatorzy zapowiedzieli, że marsz odbędzie się w formie zmotoryzowanej, bez pieszych uczestników[77]. Wbrew prośbom organizatorów, w marszu, oprócz samochodów i motocykli, uczestniczyły również osoby piesze[78].
Na trasie wydarzenia dochodziło do starć z policją, która próbowała uniemożliwić dalsze przejście lub niszczenie mienia. Chuligani obrzucali funkcjonariuszy środkami pirotechnicznymi i innymi niebezpiecznymi przedmiotami; policja reagowała z użyciem środków przymusu bezpośredniego[79]. Pojawiły się również doniesienia o agresywnej postawie policji w stosunku do niektórych dziennikarzy[80][81], a jeden z fotoreporterów fotografujących zamieszki został postrzelony przez policjanta z broni gładkolufowej[82].
Około godziny 16:00 doszło do podpalenia mieszkania znajdującego się w kamienicy przy al. 3 maja, na wysokości wiaduktu Mostu Poniatowskiego. Budynek był obrzucany przez uczestników marszu racami i petardami, których część trafiła do jednego z mieszkań, wzniecając pożar[83]. Jak podają media, przyczyną tych wydarzeń były znajdujące się w okolicznych oknach tęczowe flagi oraz symbole Ogólnopolskiego Strajku Kobiet[84][85]. W mieszkaniu znajdowała się pracownia Stefana Okołowicza, znawcy sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza[86][87].
Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że w związku z zajściami podczas marszu rannych zostało 35 funkcjonariuszy oraz zatrzymano ponad 300 osób[88]. Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz oskarżył policję o utrudnianie przejazdu samochodom, brutalność i prowokacyjną postawę oraz zażądał dymisji Komendanta Głównego Policji[89].
2021
25 października wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł zatwierdził wniosek stowarzyszenia Marsz Niepodległości o nadanie wydarzeniu status zgromadzenia cyklicznego na kolejne lata[90]. Decyzję tę zaskarżył do sądu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski[91].Sąd Okręgowy uchylił decyzję wojewody o ponownym nadaniu Marszowi Niepodległości statusu wydarzenia cyklicznego. Decyzja ta została utrzymana przez Sąd Apelacyjny w Warszawie[92]. Sąd Apelacyjny oddalił też wniosek prokuratora generalnegoZbigniewa Ziobry o wstrzymanie wykonania postanowienia do czasu rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy skargi kasacyjnej, którą prokurator złożył w tej sprawie[93]. 9 listopada Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, opublikował informację podającą, że „W obliczu niezrozumiałej decyzji Prezydenta Stolicy Rafała Trzaskowskiego” i „krzywdzących organizatorów Marszu Niepodległości decyzji sądów” podjął decyzję, by nadać wydarzeniu charakter państwowy[94][93]. Marsz odbył się pod hasłem "Niepodległość nie na sprzedaż"[95]. Według szacunków organizatorów w marszu wzięło udział około 150.000 osób[96][97]. Podczas marszu nie doszło do poważnych incydentów, a służby państwowe całość wydarzenia oceniły jako spokojne[98].
2022
5 października Ruch Narodowy i Młodzież Wszechpolska zaprezentowały swoje hasło tegorocznego wydarzenia: "Polska państwem narodowym"[99]. Oficjalne hasło Marszu Niepodległości zostało zaprezentowane 11 października i brzmi "Silny naród, wielka Polska"[100]. Uczestnicy ruszyli z Ronda Dmowskiego o godz. 14:30. Podczas Marszu nie odnotowano poważniejszych incydentów. Na Marszu pojawili się politycy m.in.: minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski, wiceminister klimatu Jacek Ozdoba, europoseł Patryk Jaki, poseł PiS Antoni Macierewicz, poseł Konfederacji Grzegorz Braun i posłanka Anna Siarkowska[100]. Pojawiły się postawy antyukraińskie i hasła takie jak "Stop Ukrainizacji Polski"[101], które zostały wykorzystane przez rosyjską propagandę[102][103].
2023
Od 19 lutego 2023 r. prezesem stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" jest Bartosz Malewski[104][105][106].
W 2017 brytyjski liberalno-lewicowy[107] dziennik „The Independent” uznał marsz za jedno z najliczniejszych zgromadzeń faszystów i innej skrajnej prawicy w Europie, zwracając uwagę na publiczne głoszenie poglądów ksenofobicznych i białej supremacji oraz na antysemickie korzenie części grup organizujących marsz (Młodzież Wszechpolska, Ruch Narodowy)[5]. Swoją krytykę marszu „Gazeta Wyborcza” oparła z kolei o informację agencji Associated Press mówiącą o 60000 nacjonalistów i głoszeniu Białej Europy bratnich narodów oraz o doniesieniach zagranicznych mediów, między innymi Al-Dżaziry zwracającej uwagę na antyislamski wydźwięk marszu oraz obecne w ustach uczestników marszu przekleństwa kierowane do uchodźców, Stanów Zjednoczonych, osób o poglądach lewicowych bądź liberalnych[108]. Propagowanie poglądów nacjonalistycznych podczas marszu krytykowało też warszawskie „Nasze Miasto”[47] i „Polityka”[109]. Jako ksenofobiczny i faszystowski określił Marsz Niepodległości z 2017 Parlament Europejski w uchwalonej 15 listopada 2017 rezolucji dotyczącej Polski. PE wezwał władze Polski do zdecydowanego potępienia Marszu oraz podjęcia „stosownych działań” w związku z Marszem[110].
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych 12 listopada 2017 opublikowało oświadczenie, w którym stwierdzono, iż nieuprawnione jest opisywanie jako dominujących tych elementów marszu, które miały charakter wyłącznie incydentalny, oraz że polskie władze zdecydowanie potępiają poglądy bazujące na ideach rasistowskich, antysemickich i ksenofobicznych[7].
W obronie Marszu Niepodległości wystąpił też profesor Korab-Karpowicz z Uczelni Łazarskiego. W artykule pt. „Demokracja umiera od kłamstw” opublikowanym 30 listopada 2017 w „Rzeczpospolitej” napisał, że „Marsz Niepodległości został w wielu zagranicznych i krajowych mediach przedstawiony nieodpowiedzialnie” oraz że niektórzy dziennikarze zagranicznych gazet, w tym reporter „The Washington Post”, dostarczali na temat marszu nieprawdziwych wiadomości[6]. Tekst angielski rozszerzonej wersji artykułu ukazał się w gazecie „The Post Eagle” w Stanach Zjednoczonych[111].
Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie udzielonym Dziennikowi Gazecie Prawnej przyznał, że na marszu „były hasła, których nie powinno być, i z którymi żaden uczciwy człowiek w Polsce zgodzić się nigdy nie powinien”. Potępił obecność tych transparentów i brak reakcji organizatorów. Jednocześnie nie zgodził się z oceną przedstawioną w Parlamencie Europejskim, potępiając głosowanie części polskich europarlamentarzystów i ich przyłączenie się, w opinii Dudy, do „batalii prowadzonej de facto przeciwko Polsce”. Prezydent wyraził opinię, iż nadużyciem jest uogólnianie, że na marsz niepodległości przychodzą tysiące nazistów: „ci, którzy mieli te transparenty, stanowili jakiś promil, a zdecydowana większość przyszła z patriotycznych pobudek, w radosnej atmosferze świętować odzyskanie przez Polskę niepodległości”[112].
Prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie incydentów i dysponuje opinią biegłych o zakazanych ideologiach na Marszu Niepodległości 11 listopada 2017[113]. Jednak w ciągu roku nie udało się zidentyfikować osób, które niosły transparenty z hasłami propagującymi takie ideologie i nie sporządzono aktu oskarżenia w tej sprawie[114][115].